Rychleby vol.2 - dzień 1
-
DST
40.00km
-
Teren
38.00km
-
Czas
03:49
-
VAVG
10.48km/h
-
VMAX
42.00km/h
-
Temperatura
20.0°C
-
HRmax
189( 95%)
-
HRavg
148( 74%)
-
Kalorie 3326kcal
-
Podjazdy
1136m
-
Sprzęt Soil 3.0
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dobrze jest czasem wrócić na trasy po dłuższej przerwie, sprawdzić jak idzie "progres" .
I jest BOSKO !!! :D banan od ucha do ucha przez cały czas. Co widać po czasach ;)
#I survived WALES
Czyli szczęście do Wojciecha jak zwykle się uśmiecha... oficjalnie w
"biurze" Rychleb oraz na stronie internetowej: WSZYSTKIE TRASY OTWARTE.
Ta... tylko drogi dojazdowe do nich nie bardzo :) Brak dostępu do
Superflow od strony podjazdu. Uprzejmy CzechDrwal pilnujacy
biało-czerwonej tasmy poinformował mnie o pracach leśnych. Po kilku
próbach przekonania Go aby zamknął na chwilę oczy lub odwrócił się,
odpowiedział mi piękna polszczyzną abym spier****ł i jechał górą na
około. Górą?!? Przez Walesa?!?
No i cóż było zrobić... pomimo prób nadal nie udało mi się
przejechać tej trasy w całości. Za miękki jestem na nią i tyle ;) ale
czas i tak poprawiłem x)
#I love SUPERFLOW
Jak wykręcić najlepszy czas dnia na całej trasie? Pogonić lycrę tam gdzie raki zimuja :))) Tylko kurz zbierali po mnie.
#I'm the master of TAJEMNÝ
Do tej pory myślałem że poza Superflow to Welryba jest moja ulubiona
traską. (Oczywiście pokonałem tego humbaka że 2 razy dzisiaj pomimo
problemów z dojazdami na traski ;) ) To Tajemny mnie urzekł. Po
oćwiczeniu rąk i tyłka na bielskim Cyganie i Gondolowym byłem gotowy na
totalną kamienną wyrype. Z daleka chyba było mnie słychać bo sporo ludzi
przede mną uciekali z trasy :)
Jeden unfall wychowawczy musi być. Póki co obyło się bez uszkodzeń
ciała, ale w taki sposób manetki rozbić to się chyba nikomu nie udało
O.o Po przyłożeniu w drzewo guzik od zrzucania wyleciał na zewnątrz...
można było wybierać ale już nie zrzucać. Dowiedzialem sie o uszkodzeniu
dopiero parę kilometrów po glebie ;) kończy się mały podjazd a tu
du*a... szybciej Panocku nie pojedziesz już... chwila reanimacji sprzętu
na szlaku pozwoliła zrzucić łańcuch o kilka biegów.
NO I HEYA w dół bo już czas na gulasz, jabłecznik i cofolę ;))
Bilans strat:
1. Uszkodzona manetka - zreanimowana i działa bezproblemowo (shitmano pewnie by się polamało ;) )
2. Obite pedały i korba - nie wiem ile razy przygrzmociłem w jakiś kamień o.0
3. Hak przerzutki chyba trochę się powichrował... ale wszystko działa :D
4. Klocki nikną w oczach ( tak wiem... nie hamuj tyle Wojti )
5. Pozrywane klocki z opon ( może to nie tak źle bo mają tu na miejscu MINIONY w interesujących mnie rozmiarach ;)) )
6. Chyba pocentrowalem obydwa koła x)
Zyski:
1. Zero złamań i dużych siniaków
2. Rama cała
3. Zero uszkodzonych szprych.
Uwielbiam to miejsce :D
Nie było czasu na zdjęcia ;(